YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

czwartek, 28 marca 2013

healthy-unhealty

Wybaczcie,że troche mnie tu nie było,ale póki nie mam pomysłu ani weny na napisanie posta to nadzwyczajniej w świecie nie dodaję.Nie widzę sensu w pisaniu np. wstałam,poszłam do szkoły (oczywiście nie obrażając inne blogerki,które może preferują taką formę) bo uważam, że powinnam pisać o czymś, co chodzi mi po głowie albo w jakiś sposób wpływa na to co się wokół mnie dzieje. Okej dość farmazonów, do rzeczy. Wzięłam taki temat posta bo właściwie jakąś tam wiedze nt. odchudzania mam. Nie jestem doświadczona,ale wkraczam małymi kroczkami na płaszczyznę różnych diet, zaczynając oczywiście od głodówki. Na samym początku tj. kiedy zakładałam tego bloga i oglądałam różne thinspiracje wydawało mi się,że jest to najlepszy sposób na stracenie wagi. Co tam podliczanie kalorii, ograniczanie się w jakiś sposób...cel uświeća środki. Potem doszły ostrzeżenia ze strony rodziny : uważaj,bo będą wypadać włosy, będziesz zmęczona blablabla. A teraz co? Włosy wypadają praktycznie garściami, często również mam za mało energii by zebrać się do jakiejś większej aktywności fizycznej,a mimo wszystko dalej jakoś w tym brnę. Ograniczam kcal w posiłkach, czasem nawet oszukuję,żeby nie robić więcej awantur, bo szczerze powiem,że mam ich dosyć i wczoraj praktycznie sięgnęłam po starą przyjaciółkę-żyletkę--> to już temat na inną notkę, nevermind. W każdym bądź razie ostatniozastanawiałam/zastanawiam się czy to ma w ogóle sens? Czy nie mogę więcej ćwiczyć i schudnąć w inny,zdrowszy sposób nie nadwyrężając cierpliwości moich rodziców oraz nie stracić tego czego kocham( bo uwierzcie, mam dużo do stracenia)? Wiadomo, nawet jeśli będę jadła więcej, dalej nie będę mogła oprzeć się podliczeniu kcal, kombinowania co by tu może mniej, gdzie schować, jaki argument itp bo to już po mału zostawia ślady w psychice, myśleniu. Jednak     ostatnio słyszałam wypowiedź dziewczyny, która w ciągu 2 msc schudła 10 kg. Myślimy marznie,prawda? i to właśnie przez głodówkę. Jednak jak sama potem dodała, to nie było takie proste. Bardzo szybko nadrobiła stracone kilogramy ( nie ma się co dziwić, w końcu ile można tak drastycznie ograniczać organizm?) i dodała,że stanowczo odradza. Dlatego sama nie wiem co robić. Są dwie strony medalu,ale wiem,że mam na prawdę dużo do stracenia i co teraz. Nie dam się roztyć,czekam na cieplejsze dni i tyle sportu hoho normalnie all day all night. :)
Bilans dzisiejszy (we wtorek nie ma się czym chwalić bo słodycze :() na śniadanie:- jakaś waniliowa kaszka, obiad- ryż z jabłkami, bułka z parówką, kolacja-jabłko i jogurt naturalny z otrębami i to by było na tyle : mam nadzieję,że większość spaliłam bo miałam tańce więc okej :) śpijcie dobrze,a jeśli nie wejdę w najbliższym czasie to Wesołych Świąt! :*
xoxo
M.

sobota, 23 marca 2013

where is the love?

Dziś tak troszkę zahaczę o temat miłości, gdyż ostatnio często o tym myślę. Znam wiele osób,które uważają,że w tym wieku(gimnazjum), ogólnie młodzież, nie można mówić o takiej miłościw  pełnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego nie? Moim zdaniem, to właśnie w tym wieku zaczynamy dojrzewać emocjonalnie do podejmowania różnych decyzji, próbujemy i chcemy mieć choć troszkę tej 'miłości',ale nie ze strony rodziny czy przyjaciół. Czasem po prostu nie wystarcza nam to i chcielibyśmy mieć kogoś, dla kogo będziemy przysłowiowym ,,oczkiem w głowie''. Kogoś, kto będzie się o nas troszczył, trzymał za rękę podczas spaceru, kto będzie nas całował na dzień dobry i dobranoc, kogoś kto sprawi,że poczujemy się wyjątkowi i będziemy mogli zaakceptować samego siebie, bo będziemy mieli świadomość,że dla drugiej osoby jesteśmy idealni i nie musimy się zmieniać.Potrzebujemy kogoś,,dzięki komu nasze życie będzie wyglądało niczym to z komedii romantycznych, a my będziemy głównymi bohaterami. Jednak jak to mówi moja ulubiona Gossip Girl: ,,Wiecie, co jest naprawdę kiczowate? Szczęśliwe zakończenia. Poważnie. Takie, jak wtedy kiedy oglądam film, i jakaś odważna, zdeterminowana dziewczyna w końcu uwodzi głównego bohatera. I tak od dwóch godzin wiedziałam, że go zdobędzie. Po prostu mam ochotę wydrapać jej oczy. Prawdziwe życie jest potwornie zakręcone i skomplikowane. Nie ma żadnego zakończenia.'' Tu macie Pink, która towarzyszyła mi w tle przy pisaniu tej części posta :)
<3

 SCHUDŁAM!!!
teraz już nie jestem bardzo grubą krową,ale samo grubą krową :D obecnie ważę 51 kg i jest to waga z 19.03 :) wiem,miałam nie wchodzić na wagę,ale jakoś to było silniejsze ode mnie. Cieszę się, jeden kilogram już za mną jeszcze parę przede mną, teraz wiem,że mogę i dam radę. Kosztem zdrowia, włosów, kontaktu z ludźmi,ale warto kurczę. Dzisiaj bez skrupułów jem sobie co chcę, dużo się nasprzątałam od rana, a po południu na basen więc jakoś się nie wchłonie ;p Wczoraj praktycznie nic słodkiego, mało jedzenia :) Zapowiada się nie najgorzej, niedługo święta omnomnom.

xoxo
M.


wtorek, 19 marca 2013

don't eat!

Tak wiele do roboty,a tak mało czasu... i chęci. Wyobraźcie sobie,że nawet nie poszłam wczoraj na tańce-szczyt szczytów. Zamiast się ruszać to opuszczam treningi, eh. Jednak muszę się Wam pochwalić,że w niedziele biegałam,o. Co tam śnieg i minusowa temperatura.Co tam,że zwiększyłam sobie tempo od razu zamiast robić to stopniowo. Mniejsza, pół godziny było czyli w przeliczeniu jakieś 400-500 kcal spalone. Fajnie, bo akurat pozwalam sobie za bardzo w ostatnim czasie. Masakra, nie wchodzę na wagę bo chyba bym się załamała, postanowiłam,że zobaczę jakoś pod koniec miesiąca. (prawdę mówiąc zobaczyć wagę po świętach-bezcenny widok -.-) W ogóle nie wiem czy to wszystko ma sens. Błędne koło trochę, bo jak nie jem to nie mam energii ani ochoty na nic, po prostu jako tako egzystuję. Z kolei jak już zacznę żreć to szybko po tym muszę ćwiczyć żebym nie miała wyrzutó sumienia. Beznadziejne to trochę bo co z tego? Czepiam się po mału wszystkich możliwych aktywności fizycznych, chyba nawet prezkonam się do roweru. Tak mnie ciągnie do czegoś słodkiego, a z drugiej strony mam zachamowania,że przecież będę stała w miejscu,że nie będę się mogła Wam niczym pochwalić. Właściwie to co, wczoraj pochłonęłam ok.400 kcal tak mi się jakoś wydaje, natomiast dzisiaj to nie wiem nawet. Niby ćwiczę wieczorami ( to jest obowiązkowe i nie położę się spać póki nie zrobię brzuszków,przysiadów itp.), ale nie widzę efektów. Ciągle jestem gruba i tłusta na dodatek tchórzliwa i niezdyscyplinowana w tym,żeby pilnować wagi i skrupulatnie wszystko podliczać. Poza tym to chyba dopada mnie beznadziejny humor, tryb stand-by tak zwany i nic mi się nie podoba + dzisiaj chyba szykuje się kolejny przemiły wieczorek z lekcjami, uwielbiam </3. po co spać? Motywacjo przybądź!!!
no właśnie

xoxo
M.

piątek, 15 marca 2013

+ & -

W przypływie weny i inspiracji postanowiłam,że opiszę dzisiaj tytułowe + i - zimy. Nie wiem jak u WAs, ale to co się dzisiaj działo u mnie jest wręcz niebywałe. Kto by pomyślał, że w połowie marca będzie zamieć śnieżna tak ogromna, że wszędzie będą zaspy i nieprzejezdne drogi. Masakra totalna, ale siedzę już sobie w cieplutkim łóżeczku i od godziny 15 nigdzie się nie ruszyłam, więc piąteczek cudowny. :) Do rzeczy.
Lubię zimę. Może to dziwne i może de facto wyjdzie mi więcej ,,-'' niż ,,+'',ale na prawdę ją lubię. Dlaczego?
+
- panuje cudowna, zimowa atmosfera. Czyż nie jest pięknie na dworze jak widać delikatne i błyszczące płatki śniegu? Od razu widać szczyptę magii w tej szarej codzienności.
-Możemy chodzić w ulubionych bluzach i swetrach dzięki czemu nie musimy pokazywać swoich zwałów tłuszczu ;p
-Nie trzeba się męczyć w wysokich temperaturach-przeciwnie, możemy otulić się cieplusim kocykiem i popijać owocową herbatkę albo kakao. pycha.
-Mamy łyżwy! Świetny sposób na dobrą zabawę,ale także na zgubienie sporej ilości tkanki tłuszczowej
-Klimatyczne wieczory przy ulubionym serialu, filmie czy książce zdecydowanie umilają nam czas
-Happy hour czyli dłuższe spanie, eh aż żal pomyśleć, że to niedługo się skończy :(
-
-Ubranie się zajmuje nam całą wieczność, no tak- szalik, rękawiczki,czapka...
-Łatwo złapać infekcję lub zwykłe przeziębienie, które krzyżuje wiele planów, choć czasem jest zbawienne przed nudnym dniem w szkole ;D
-Powoduje,że nasz organizm potrzebuje więcej tłuszczów więc jemy więcej słodyczy i niestety-TYJEMY ;(
-Ogranicza naszą sprawność fizyczną oraz wiele możliwośći na spalenie nagromadzonego tłustego cielska
-Poranne wstawanie przy minusowych temperaturach jest straszne, a w łóżeczku tak cieplutko i przyjemnie,że aż nie chce się wychodzić na to zimno :(
-Sucha skóra oraz wiecznie skręcone( w moim przypadku) od wilgoci włosy, zaczerwieniony nos- urocze,prawda?
~~~~~~~~~~~~~~~~
Takie drobne refleksje, jak to oceniacie? 
Bilans: nawet nie liczyłam, poddałam się i uleglam ciastu, batonikowi, czekoladzie,paluszkom.. Jestem obrzydliwa,okropna i gruba wiem. Nie mam odwagi stanąć na wadze, bo się chyba załamię, ale dam radę. Muszę, choćby to miałobyć za wszelką cenę, będę chudnąć. Motywacja by się przydała...chcę wygrać w walce z jedzeniem i wierzę,że dam radę, trzymajcie się.
:(
xoxo
M.


wtorek, 12 marca 2013

detest

Nie znoszę, nie cierpię, nienawidzę, brzydzę się swojego ciała. Serio, ostatnio doszłam do takich wniosków i jednak nie potrafię polubić/zaakceptować siebie z tą figurą. Nie lubię w sobie większości, właściwie charakter też bym zmieniła. Wszystko dookoła mnie irytuje i drażni, wrr. Ponadto nie mam siły na NIC kompletnie. Już oczywiście usłyszałam,że to przez odżywianie, wiem wiem wiem. Cierpią na tym moje włosy,paznokcie ( nie chcą już tak szybko rosnąć i się karbują :( ) a teraz także i sprawność fizyczna. Najchętniej spałabym przez cały dzień, bo zauważyłam ,że czy śpię 6 czy 9 godzin to nie ma żadnej różnicy, gdyż marzę tylko o moim łóżku i kawie, super na prawdę. Jeszcze gdyby był czas na takie leniuchowanie i opieprzanie się cały czas, szkoda bardzo..Najbardziej 'nienawidzę' się w momentach gdy czuję,że jem dużo,że niemalże pochłaniam cokolwiek,a nie mogę się powstrzymać bo przecież : ,,i tak to spalę''. To nie jest żaden argument, ale nie potrafię się kontrolować. Potem nie wiem co robić, od jedzenia motywuje mnie to, że po prostu mi wstyd tu przed Wami. Jeśli jem, czym mam się chwalić? W czwartek planowałam się zważyć dlatego teraz ostro muszę jakoś przestrzegać tych posiłków. Wolę czuć ból brzucha niż nienawiść do samej siebie i jedzenia. Może to jest głupie i wiele osób tego nie pochwala,ale nic mi nie będzie, nie na tyle,żeby się martwić. Jak sobie pomyślę,że niedługo wakacje i trzeba będzie się pokazać w stroju kąpielowym to aż mną telepie. Fajnie, może pomińmy tą porę roku, proszę?

Bilans: dzisiaj póki co tylko mała salaterka galaretki,ale ciężko mi stwierdzić ile kcal, w każdym bądź razie na pewno mniej jak 100, możę coś w przedziale 50-70, czyli dobrze :) po południu może jeszcze miseczka płatków i to by było na tyle jeśli chodzi o wtorek.
Taka podpowiedź. Tutaj : http://produkty.ilewazy.pl/ macie wyliczone wszystkie praktycznie produkty,owoce,słodycze. Niezwykle przydatne podczas liczenia,odchudzania czy po prostu ograniczania posiłków, polecam :)
Chcę weekend!
xoxo
M.

sobota, 9 marca 2013

lazy S.

Tak,wybaczcie trochę sobie zaniedbałam wpisy tutaj,ale to raczej głównie przez a to brak czasu a to zmęczenie. Tak,co do tego drugiego to zauważyłam,że jest to u mnie baaardzo częste zjawisko i właściwie mogłabym spać całymi dniami. W ogóle to mi zimno, już chciałam jakoś zmienić moją garderobę, ale nie, trzeba widać dokupić nowych swetrów itp. no nic, dobra, jakoś się ogarnę bo nie zawsze mogę sobie pozwolić na przespanie całego dnia.:(. Wczorajszy Dzień Kobiet zdecydowanie należał do najlepszych (dotychczas) jakie miałam i prawie w ogóle nie przeszkadzał mi fakt,że jestem singlem.Tak- widok chłopaków z kwiatkami w szkole, te uśmiechnięte dziewczyny, prezenty, nawet zwykłe ''wszystkiego najlepszego'' wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Miło, na prawdę miło :)

Ap ropo mojego niejedzenia to tak jak byłam z siebie meeeega dumna w poniedziałek bodajże, w sumie to nie pamiętam, to zjadłam jakoś ok. 150-200 kcal. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to był pozytywny szok. No cóż- marchewka  tylko 12 kcal, trzeba korzystać :D Jem trochę za dużo słodyczy jakiś pojedynczych, to fakt niestety, ale ćwiczę. Codziennie sumiennie + tańce, a teraz raz w tyg. basen--> jutro idę ;). Znalazłam jakieś fajne przysiady, coś tam wymachy nóg, może w następnej notce wstawię filmiki jeśli chcecie, gdyż mi pomagają (tak mi się wydaje), nie są skomplikowane i nie wymagają dużej ilości czasu. Tak, ćwiczenia przede wszystkim, teraz już mam tak,że po każdym większym posiłku, czy czymś ,,słodkim'' robię np. 30 brzuszków i jakieś tam coś tam jeszcze, piję dużo wody (staram się tak ok. 1,5 l dziennie). Fakt, jest to kosztem trochę mojego zdrowia, moich wypadających włosów, na które biorę skrzyp, ale czuje się troszkę lżejsza, poza tym osoba, której nie widziałam 3 tyg, a która jest zawsze ze mną szczera powiedziała mi,że schudłam więc mam motywację. 14 marca zamierzam się zważyć, więc muszę się pilnować przez ten tydzień i to tak ostro niestety bo już sobie trochę za bardzo pozwalam. Na wieczór jeśli mi się uda to po X-Factorze planuję obejrzeć ,,Umrzeć dla tańca''-jeden z moich ulubionych filmów, polecam. ;)
Leniwego weekendu wszystkim :*

xoxo
M.

wtorek, 5 marca 2013

misadventures

Nie mam siły. Nie mam siły wstawać, uczyć się, powstrzymywać przed jedzeniem. Czekać na coś, co może nigdy się nie wydarzy. Oczekiwać cudów, niespodzianek. Martwię się, że zatrzymam się w punkcie i będę umiała tylko stwierdzić, że 'nie wiem', że nie potrafię, choć tak na prawdę jakbym miała odrobinę więcej zawziętości to mogłabym osiągnąć wszystko. Każdy z nas może..
coś w ten sposób.
Bilans mojego niejedzenia?
Wczoraj : ok. 400 kcal
Dzisiaj: póki co jakieś 150 może 200, nie wiem.
Zaczynam również od dzisiaj pić dużo wody, bo podobno zapełnia ona żołądek i sprawia,że nie czuje się głodu czy coś w ten sposób. Poza tym nie ma kalorii :> i zacznę żuć więcej gum to jakoś w połączeniu z piciem się to ułoży i będę w końcu chudnąć, bo już mnie coś trafia jak widzę swój obwisły tłuszcz i grube nogi.
Ciężki tydzień, niedobrze.

xoxo
M.

niedziela, 3 marca 2013

come on

No Moi Drodzy niedziela się zaczęła, ale pewnie zanim się obejrzymy to minie i jutro do szkoły. Awesome.
Kucze, wczoraj byłam na 'domówce' i powiem Wam,że tego mi było trzeba. No może jedynie zjadłam za dużo jakiś pierdół, ale porozmawiałam z dziewczyną, która miała zaburzenia odżywiania i w sumie no nie tyle,że jej zazdrościłam. Po prostu uświadomiłam sobie,że przecież ja tez mogę schudnąć prawda? nie muszę się użalać jaka to jestem gruba-po prostu zacząć działać! Jak postanowić,że nie jem (albo jem mniej) to tak zrobić,a nie takie opuszczanie się we wszystkim i tracenie kontroli- czego nienawidzę. Okej więc bilans na dziś to jabłko na śniadanie (40kcal) i parę chipsów,ale okej staram się o tym nie pamiętać cii. Uda mi się i schudnę kurde tyle ile będę chciała! mam takiego kopa, że sama nie wiem skąd ani dlaczego,ale aż mi tak lepiej się zrobiło. Ponadto dzisiaj basen, w końcu. Żegnam Was, udanej niedzieli :* :)

xoxo
M.

piątek, 1 marca 2013

friday

Na początku to wielkie i ogromne dzięki tym ,którzy trzymali za mnie kciuki we wtorek bo jestę laureatę kurczę ! cieszę się, bynajmniej problem z nauką jakoś mniej więcej odpadł więc jest okej.
Ap ropo mojego niejedzenia to wygląda to mniej więcej tak,że codziennie skrupulatnie staram się zmniejszyć ilość kalorii i chyba w miarę mi to wychodzi. Wiem,że jabłka mają 40 kcal więc zamierzam je jeść tonami i będzie super. W ogóle czujecie tą wiosnę, ten weekend? Fajnie nie? Wreszcie można będzie się wyspać ( bo ostatnio jestem strasznie śpiąca i zmęczona), albo jak w pierwszym wypadku zacząć uprawiać sport (i przy tym chudnąć oczywiście). Postanowiłam się ważyć jakoś mniej więcej w środku i na końcu miesiąca, a na dzień 1 marca ważę 52 kg. Dojdę do tych nieszczęsnych 50, jeszcze nie wiem kiedy,ale dojdę no. Będę się bardziej kontrolować-proste. Dziś jestem po jednym jabłku i gotowanych na wodzie pierogach było ich 14. tak, 14. masakrycznie dużo, wiem, ale jakoś się pocieszam,że to moje jedyne posiłki dzisiaj, więc najwyżej wieczorkiem tylko jakaś herbatka. Jak chudnąć to chudnąć , a co! a jutro może basen :) Udanego popołudnia! :)

xoxo
M.