YayBlogger.com
BLOGGER TEMPLATES

środa, 26 czerwca 2013

break

Potrzebuję przerwy,czasu. Niedługo coś napiszę, muszę podjąć pewne decyzje. Waga- 49kg. Nie mam siły, jestem zmęczona, ciężko czasami, ale zmieniam to. Trzymajcie się, może zrozumiecie moją decyzję.

czwartek, 20 czerwca 2013

lies

 ,,Trze­ba kłamać, by ro­bić to, na co się ma ochotę. ''
Czy faktycznie tak jest?Czy prawda nie wystarczy żeby walczyć o swoje plany, marzenia? Jaki to paradoks,że sami nienawidzimy gdy ktoś ''wciska nam kit'', ale sami dla własnego lub cudzego dobra opowiadami mnóstwo niestworzonych historii. Domyślacie się o czym mówię? Na pytanie: Co dziś jadłaś wyliczam sobie w głowie różne produkty po czym pięknie ubierając to w słowa kłamię. Wiem,że w tym przypadku prawda pogorszyła by moje relacje, wiem,że byłoby gorzej. Sama jednak nic nie robię żeby poprawić te cholerne wyniki. Potem będę błagać żebym mogła wrócić do tańca, do przyjaciół, a okaże się,że ostateczne środki zostaną podjęte.Tu- na blogu, przy Was mogę mówić szczerze co mnie boli, co mi nie wychodzi,ale także dzielę się moimi sukcesami, bo każda z nas w jakimś stopniu przechodzi przez to samo. Dlatego z całego serca chciałam Wam podziękować za siłę i motywację, którą mi dajecie. Dla Was się staram i walczę o perfekcję. Dziękuję za komentarze, odwiedziny, bo to znak,że to co robię ma sens, a może nawet komuś pomaga. Czasem nawet przyjaciołom boję się/nie chce powiedzieć co u mnie, jakie mam problemy bo wiem,że mogą tego nie zrozumieć, albo w zasadzie po co się martwić. Kłamię,że okej, super,dobrze, w miarę kiedy tak na prawdę wewnątrz mnie wszystko się sypie na drobne kawałeczki. Wyrzucam jedzenie mówiąc,że zjadłam, kupiłam. Męczy mnie to, wiem,że w taki sposób nic się nie zmeni,a jeśli mnie ktoś przyłapie to wyobrażam sobie piekło,które będę miała. Muszę to przemyśleć, znaleźć sposób,żeby jakoś to wszystko zebrać, cokolwiek. Póki co nie wyobrażam sobie wrócić do normalnego jedzenia, po prostu nie mogę się przemóc. Teoretycznie zaczęłam wraz z jednym z motylków dietę G30, ale obawiam się,że nie dam rady. Nie dlatego,że nie chcę, ale są dni, gdy muszę jeść przy rodziców bo po prostu nie mam innej możliwości. Dlatego bardzo serdecznie przepraszam,będę Cię wspierać jak mogę,ale bezpośrednio nie mogę w tym uczestniczyć :(. Nie wychodzę poza magiczną granicę 50 kg, więc jestem zadowolona dziś rano na wadze było 49- dobrze. Chcę schodzić w dół,ale utrzymanie tego to i tak dla mnie wielki sukces. Potrafię nie jeść przez cały dzień,a wieczorem jakieś musli albo wafle ryżowe. To też muszę ograniczyć. No i więcej ćwiczeń oczywiście,ale i tak już padam. Mało nie mdleję. To nic, kłamstwa dalej i ciśniemy, nie poddajemy się! Co to to nie.
tumblr :)
xoxo
M.

czwartek, 13 czerwca 2013

win

Wygrałam! Czuję,że jestem ponad to- ponad ograniczających mnie rodziców, szafek pełnych słodyczy. O co chodzi? Mianowicie już od półtorej tygodnia nie jadłam nic czekoladowego ;) tak sobie założyłam,że skoro muszę jeść przy mamie to muszę ograniczyć coś innego. Na samym początku było ciężko- tyle słodkości, czekoladek itp. ale zacisnęłam zęby i tak jakoś sobie trwam w tym postanowieniu do dziś. Waga mi się odwdzięcza, ważę znowu 49! :) Jedyne co mnie troszkę martwi to to, że ważę się codziennie rano. Nie wiem dlaczego tak, ale no jakoś muszę po prostu, nigdy jednak nie wychodzę poza magiczną granicę 50 kg. Uff. Trudno mi ćwiczyć bo rodzicom to nie pasuje. Kurczę mamy takie beznadziejne stosunki,że po prostu szkoda mówić, ale no ja nie mogę się poddać. Będę dalej iść swoją drogą, dopóki nie dojdę do celu. Niech na razie nim będzie 47 kilo. Skoro udało mi się zejść i powiedzmy utrzymać 50 kg to dalej nie dam rady? No pewnie ,że dam. Każda z nas może, mamy w sobie tyle siły i motywacji,że nikt nie jest w stanie nam tego zabrać. Poza tym marzenia. Spełniają się, więc dlaczego by nie zamarzyć sobie bycia perfekcyjną?:) Od poniedziałku (tego tygodnia) jadłospis wyglądał mniej więcej tak: śniadanie: kawa+Sudafed, obiad: ryż z truskawkami, kolacja: truskawki. Mówię, mniej więcej bo w poniedziałek zjadłam całą paczkę musli (399kcal), ale potem miałam tańce+wieczorne ćwiczenia także w miarę się to zredukowało. No także wydaje mi się,że w porządku, w końcu truskawki to owoce. Myślałam czy by nie wrócić do SGD,ale w zasadzie sama sobie ustanawiam dietę i max. ilość kalorii więc chyba na razie zostawię to tak jak jest. Zaczynam znowu mieć napady. Wczoraj jak zrobiłam jakąś bitą śmietanę (co prawda light bo dodawało się tylko wodę i tą saszetkę) to po zjedzeniu połowy miski poczułam,że przesadziłam. Jak zjadłam 3 michałki też tak było..Dlatego muszę ograniczać słodycze-proste. Dzisiaj idę do psychologa, bo mama stwierdziła,że to już jest chore. Może ja po prostu tego nie widzę, ale mój każdy dzień to liczenie kalorii i głodzenie się- no taka prawda, taka codzienność. Ciekawe co mądrego mi powiedzą... Miałam wstawić wyniki krwi,ale nie wiem gdzie są, więc jak je znajdę to opublikuję. Jeśli ich nie poprawię do końca wakacji to prawdopodobnie czeka mnie przymusowe leczenie na oddziale uzależnień. Awesome.
trzymajcie się chuuudo
tumblr ;3
xoxo
chudsza jak ostatnio
M.

piątek, 7 czerwca 2013

sick

No super, wspaniale wręcz. W poniedziałek moja cudowna mama pobrała mi krew-wieczorem już były wyniki. W porównaniu z poprzednimi (dokładnie 28.02) spadły bardzo. Wszystkie możliwe no nie wiem ''składniki'' mam poniżej normy albo granice minimalne. A to ci niespodzianka. W każdym bądź razie myślałam,że rodzice dostaną szału, koszmar dalej się ciągnie,a kontrola zaostrza. Ja nie wiem, nie potrafię tak ciągle żreć jak mi karzą, tak długo się staram schodzić i głodzić, a tu nie chuj, będziesz jeść. Nie dam się. Mam w sobie jeszcze resztki siły i mam Was, których nie mogę zawieść. Ćwiczę dużo, choć i na to rodzice krzywo patrzą, myślę: to nic, będę wstawać w nocy albo wymyślę jeszcze inny sposób. Wiem,że nie mogę ot tak teraz wszystko zostawić. Zgodziłam się na psychologa. W czwartek mam wizytę, ciekawa jestem jak to wszystko będzie wyglądać, oby nie na zasadzie,że będą mi wmawiać,że wcale nie jestem gruba. -.- Dzisiaj rano ważyłam 51. :(:(:( niemożliwe. W sumie jednak chyba tak, nie wiem praktycznie ważę się co 3 dni, a miałam robić to regularnie. Może rzeczywiście już tracę kontrolę i mi odbija? Sama nie wiem. Żyję w kłamstwie, ciągle albo chowam albo wyrzucam jedzenie. Jak tak dalej pójdzie to grożą mi szpitalem, karmienie kroplówkami itp. śmieję się z tego, ale obiecałam jednej osobie,że zrobię wszystko żeby tam nie trafić. Może i byłoby lepiej? Sama nie wiem, póki co jestem grubą, wielką świnią. Odstawiłam słodycze- wczoraj jedynie troszkę podjadłam (2 żelki), poza tym jedynie jakieś musli, żadnej czekolady. Cel uświęca środki a ja nie zamierzam stracić wszystkiego, na co pracowałam. Nawet kosztem zdrowia.Przepraszam.


xoxo
M.

wtorek, 4 czerwca 2013

hope is a bitch

Witajcie kochane chudzinki :* Muszę Wam powiedzieć, że to był mega ciężki tydzień i bardzo mi Was brakowało. Wysiadam już, czasem wszystko mnie przytłacza, a ja nie wiem jak sobie z tym poradzić. Ciężko jest. Łudzę się,że będzie dobrze, że wszystko się jakoś ułoży.. ale to tylko głupie nadzieje, które ciągle mi towarzyszą. A gdzie realizacja? Zamiast pocieszać się albo czekać na zmiany mogłabym sama wszystko odwrócić nawet o 180 stopni- bynajmniej tak mi się wydaje. Jednak nie zawsze wszystko wychodzi po mojej myśli, co więcej mam taką kontrolę ( na wszystko) ze strony moich rodziców, że nigdy bym tego nie przewidziała. Nie mówię tu tylko o jedzeniu, choć o tym zaraz. Internet też mi ograniczyli przez co coraz trudniej mi Was wspierać lub motywować. Jeśli chodzi o moje niejedzenie. Wasze komentarze, thinspiracje na telefonie, lustra i moje wieczne niezadowolenie sprawiło,że pomyślałam sobie: Nie mogę teraz zawieść nikogo, a zwłaszcza samej siebie. Nie mogę teraz nagle odpuścić bo tyle jeszcze przede mną. Jak pastanowiłam tak zrobiłam i w zeszły poniedziałek zjadłam tylko jabłko i rzodkiewkę. Moja duma była nie do opisania. Spaliłam wtedy jakieś 300 kcal i pomyślałam: No widzisz grubasie? Jednak jak chcesz, to potrafisz. Potem we wtorek miałam swoje sweet 16, super, poza tym, że spotkała mnie pewna niemiła niespodzianka to było miło i przyjemnie-jak się domyślacie nawpieprzałam się jak świnia a nawet nie miałam możliwości tego spalić, no chyba,że na środowych tańcach. W sumie nie pamiętam co wtedy zjadłam, ale starałam się jakoś zbilansować to żarcie z wtorku. Tym sposobem przechodzimy do czwartku gdzie byłam w domciu z rodzinką  </3 i nie było opcji żebym nie jadła- po prostu nie. Znowu temat jedzenia wałkowany na okrągło i pełne posiłki bla bla bla. Moje nadzieje na to,że utrzymam cudowne 49 albo zejdę jeszcze niżej poległy. W piątek natomiast robiłam małą domóweczkę, a jako dobra gospodyni jedzenia załatwiłam tyle, że było porozstawiane w innych pokojach. Jadłam wszystko na co miałam ochotę bo stwierdziłam,że a tam, urodziny mogę sobie pozwolić. Jednak w pewnym momencie coś mnie zablokowało i poszłam wymiotować... I przez pewien czas wieczoru szłam do pokoju po chipsa/babeczkę żeby parę minut potem spuścić to w kiblu.. Nie potrafię tego wytłumaczyć,ale czułam się wtedy lepiej (miałam kontrolę nad tym co jem, a jeśli przeginałam to po prostu się tego pozbywałam). Potem przez weekend starałam się nie zjeść nic słodkiego (skoro tyle nażarłam się w piątek), ale oczywiście nie udało mi się. Brawo świnio! Znalazłam jakieś treningi na nogi, trochę filmików z Ewą Chodakowską i starałam się wszystko spalić. Niedziela była koszmarem bo mimo moich chęci(bieganie) zjadłam lody,rodzynki w czekoladzie, a wieczorem miałam mega awanturę. Rodzice kazali mi wejść na wagę. Byłam przerażona- jak to każą? Ja nie mogę, nie zrobiłam ćwiczeń, poza tym ważę się zawsze rano, nie nie nie!!!. Weszłam we łzach, nie mogłam spojrzeć na cyfry. 51. 51-przytyłaś wielorybie. Popłakałam się,nie mogłam pogodzić się z tym pogodzić. Wstałam w nocy żeby poćwiczyć, rano waga wskazywała 50 i tego się będę trzymać. Coraz bardziej przygnębiający i pełen thinspiracji tumblr
MAM NADZIEJĘ,że jakimś cudem się wszystko ułoży
xoxo
coraz grubsza
M.