Znowu tydzień od ostatniego wpisu. Czuję,że tu tak na prawdę mogę wyrzucić z siebie wszystko co mnie męczy, trapi i boli. Ludzie zawodzą. Dają nam nadzieje, wsparcie, my obdarzamy ich zaufaniem i dopuszczamy do pewnych zakamarków w naszym sercu,a oni co? Odchodzą, często bez wyjaśnienia, często potem z wyrzutami nie rozumiejąc tego jak bardzo byli dla nas ważni. Zdarza się też,że mimo,że mamy ich obok, na wyciągnięcie ręki wydają się być niedostępni, jakby poza zasięgiem. Jestem głupia. Powinnam uczyć się na błędach, wyciągać wnioski z moich zachowań żeby już nigdy więcej nie zrobić błędów. A ja? Naiwna 16, która wierzy,że może wszystko,że się zmieniła dalej nie potrafi się kontrolować. Wydarzenia z ostatniego tygodnia załamały mnie totalnie, powiem szczerze,że byłam na skraju wyczerpania psychicznego. Wszystko było moją winą- to ja zepsułam imprezę przez głupotę, to ja jestem obiektem żartów, zażenowania, współczucia. Chciałam umrzeć, tak po prostu zniknąć, oderwać się od tego codziennego syfu, od sztucznego uśmiechu, który już coraz rzadziej pojawia się na mojej twarzy. Widzę,że jest ze mną coraz gorzej, robię się starym wrakiem człowieka, który zmęczony każdego dnia po prostu próbuje przeżyć bez większego zaangażowania w swoje życie. Monotonia i taki niepokojący zewnętrzny spokój są straszne. Czasem nie rozumiem gdzie jest źródło tego wszystkiego. Czy to kwestia moich zachowań, a może raczej mojego egoizmu i zainteresowania wyłącznie dietą i chudnięciem? Może i tak. Jestem jedynie pewna,że nie mam czasem już psychicznie siły na to wszystko. Zbytnia wrażliwość oraz ciągłe nerwy nie pomagają mi w byciu silną, pewną siebie, nie przejmującą się życiem nastolatką. Szkoda, czuję,że gdzieś w między czasie zatraciłam kawałek swojej osobowości, że tracę jeden z najpiękniejszych okresów w życiu. Może to ta współczesność i bezwzględność ludzka sprawiają,że młody człowiek nie radzi sobie z nadmiarem emocji i zdarzeń? Czasem musi być po prostu silniejszy od kogoś kto jest w jeszcze gorszym położeniu, a wtedy nakłada na siebie jeszcze cudze zmartwienia i kłopoty jakby miał za mało swoich. Znojome uczucie, prawda?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W każdym bądź razie ważyłam się w sobotę na imprezie i najpierw waga wskazywała bodajże 52 ;o. Byłam przerażona dosyć,ale z rozwinięciem zabawy jak zaczęłam wymiotować i zważyłam się jakoś w nocy dla własnego jakiegoś powiedzmy przekonania, to już było 49 tam ileś odsetek. Niby dziwne żeby stracić tylko kilo przez parę godzin,ale uwierzyłam. Wszystko super, przez ten tydzień się głodziłam. Serio, potrafiłam zjeść ok. 100 max 200 kcal. Duma niesamowita i niesamowicie wiele kłopotów. Znowu ingerencja mojej wychowawczyni i zaangażowanie mojej mamy w to było ogromnym błędem i mam teraz zapewnioną kontolrę 24/7, awesome. -.- Ale to nic dam radę. Dam radę, choćbym miała jeszcze bardziej wszystko ukrywać, więcej ćwiczyć, cokolwiek. Wiem,że mogę bo życie to walka jedna po drugiej i tak na prawdę zawsze będziemy o coś zabiegać. A jak się przkonałam dziś rano, moja dzisiejsza walka póki co osiągnęła, albo właściwie podtrzymała wagę 49.
Dobrej nocy i udanego weekendu :*
xoxo
M.
Dwa lata
6 lat temu