Jestem najgorszą blogerką ever- wiem wybaczcie. Moja systematyka się nie poprawia i póki co chyba się nie zmieni. Eh.. Chciałabym się z Wami dzielić każdym dniem, każdą myślą, przykrością, bo wiem,że odpowiednio byście mnie wsparły i motywowały do dalszej pracy. W każdym bądź razie nadrobie zaraz zaległości w Waszych blogach :) Dlaczego tytuł posta ,,II'', a no dlatego,że jakieś 2 tyg temu ważyłam moje kochane, wyczekiwane, upragnione-
45kg taktaktak! Moja radość i zdumienie były duże, to fakt. W końcu coś mi wyszło, dopięłam swego! Opłacało się. Od tego czasu dalej utzrymuję tą wagę żeby nie było, czasem nawet zejde do 44,cośtam. Moja dieta to normalne odżywianie tzn. nie jem chleba, masła, słodyczy no ogólnie bardzo przestrzegam tego co jem więc może nie jest do końca ,,normalne'', ale nie liczę kalorii oraz nie wychodzę z domu bez śniadania. Jem tak ok 5 posiłków dziennie. Mięso też jem oczywiście przyrządzone w nietłusty sposób :p Jednak dużo osób do okoła widzi różnicę (faktycznie mam sporo za dużych ubrań w szafie), a zwłaszcza zmianę na gorsze. Gorsza cera, włosy, zły wygląd no i moja mama toczy ze mną walkę każdego dnia. Postawiła ultimatum- albo przytyję 47 do końca października albo koniec z jazzem. Muszę jej pokazać,że zmienię troszkę odżywianie tzn. że postaram się wprowadzić pewne zmiany ale nie przytyję. Tego się boje i na to sobie nie pozwolę- co to to nie. Jak wypisze mnie z jazzu będzie koszmar i kłótnie,ale ja się nie poddam i będę po prostu więcej ćwiczyć w domu/łóżku, nie ważne. Muszę dbać o siebie,a nie utyć. Wierzę,że wy też osiągnięcie swój cel :) Mój to póki co utrzymanie 45, no i może drobne schodzenie w dół na tyle,żebym mogła funkcjonować. Razem damy radę!
tumblr
xoxo
M.